Gramy. Nosimy maski. Narzucamy na siebie peleryny pozorów, wymarzonych sylwetek, celów, niepohamowanej ambicji. Wszystko, co istotne – skryte jest pod płaszczami. Doświadczenia, dotkliwe przeżycia, intymność, pragnienia, prawdziwe uczucia. Wepchnięte pod spód. Podszewka. Mijamy się na korytarzach. Czasem wścibscy, czasem zaciekawieni, zazwyczaj zobojętniali. Niektórzy drgną, gdy zajdzie potrzeba, większość wepchnie do uszu zatyczki ignorancji.
Krokodyl w doniczce, autorstwa Anny Szczęsnej, to opowieść o trojgu sąsiadów odzianych w maski i peleryny: o Pawle i Aldonie, którzy wścibsko i z zatyczkami w uszach wpatrują się w swoje wizjery, obserwując życie za drzwiami, oraz o zapracowanej i ambitnej Kai, która wprowadza się na piętro gdańskiego bloku. To właśnie w momencie pojawienia się młodej dziewczyny rozpoczyna się stopniowy proces odchylania peleryn, spod których wysuwają się tajemnice, bolesne doświadczenia, porzucone przed laty marzenia, niepozamykane rozdziały życia – wszystko, czego sąsiedzi nie mogli brać pod lupę w sprawiedliwym i obiektywnym osądzie siebie nawzajem. Świat zamknięty na piętrze bloku powoli ewoluuje pod wpływem Kai. Losy i przyszłość trojga obcych niegdyś sobie ludzi zaczynają się ze sobą splatać.
Anna Szczęsna serwuje nam niezwykle sprawnie i realistycznie zarysowanych bohaterów. Sposób ich postępowania wynika z głęboko zakorzenionych doświadczeń, z którymi zmagają się od lat: w samotności, w otępieniu i w złości. Ten realizm w przedstawieniu postaci to zdecydowanie najmocniejszy punkt całej powieści, który nie tylko sprawił mi wielką przyjemność, lecz i… zrównoważył niedoskonałości.
Zabrakło mi werwy i ożywienia w języku, które podtrzymywałoby ognisko zaciekawienia. Zdarzyło się kilka razy, że przygnieciona przez zbyt obfity i nic nowego niewnoszący opis rozterek wewnętrznych postaci, myśl powędrowała mi za okno. Zabrakło mi też indywidualizmu w języku poszczególnych osób, co mogło dodatkowo i subtelnie podkreślić podział opowieści na trzy różne perspektywy. Tak, bym słyszała tembr głosu każdego z bohaterów, a także widziała charakterystyczne dla postaci gesty, nawet jeśli nieopisane w powieści. Tymczasem dialogi były dość jednolite. Krokodyl w doniczce to powieść napisana poprawnie, bez technicznych zaniedbań (kilku literówek nie liczę, przecież takie rzeczy się zdarzają), napisana jednak momentami zbyt zachowawczo. Autorka nie wychodzi poza wskazaną linię, nie przekracza „dozwolonej prędkości”. Dla jednych może to być zaleta: zapewnienie, że nie znajdą w opowieści żadnych niebezpiecznych zakrętów, których pokonanie wymaga podjęcia niewielkiego ryzyka. Dla mnie była to drobna uciążliwość, która kilka razy wytrąciła mnie z płynności czytania.
Nie odbiera to jednak całej historii czaru i uroku, które sprawiają, że popołudnie spędzone przy lekturze Krokodyla w doniczce należy zdecydowanie do udanych. Książka Anny Szczęsnej to pozycja w sam raz na jesienne wieczory pachnące herbatą z miodem i pysznym jabłecznikiem.